To zapewne kolejny level dla czytelników, ktorzy przebrnęli przez "Te sprawy". Sequel już przynajmniej nie gnuśnieje w krzokach, jeno zaprasza do kazamatów mroczniejszych uciech.
Kaganek szeks oświaty świeci nawet mocniej niż piwniczna sodówka, sądząc po cieniu.
Za to typografia w stylu 'melting jelly' zdaje się być nawet trafiona w tym przypadku. ;-)
To zapewne kolejny level dla czytelników, ktorzy przebrnęli przez "Te sprawy". Sequel już przynajmniej nie gnuśnieje w krzokach, jeno zaprasza do kazamatów mroczniejszych uciech.
Kaganek szeks oświaty świeci nawet mocniej niż piwniczna sodówka, sądząc po cieniu.
Za to typografia w stylu 'melting jelly' zdaje się być nawet trafiona w tym przypadku. ;-)
Ja wiem, że trudno jest czasem nie oceniać książki po okładce, ale tak się składa, że czytałam i treść tudzież styl są na znacznie wyższym levelu ;) Mojej siostrze też się książka podobała, a w sumie baby jesteśmy, więc nas bardziej powinno odstraszać :P
Tytuł wpisu na blogu jest wyraźny: chodzi o najgorsze okładki, nie zaś o treść książki. Autor, Wojciech Pietrzak, określił autorkę blogu jako [cytuję]: zlewaczałą feministkę. To świadczy o jego poziomie kultury i płytkim intelekcie. Czytałam streszczenie książki. Możliwe, że jest ciekawa, ale okładka powoduje, że ręce i nogi się uginają, jest tandetna aż szczęka opada. A autor tego nie widzi?... Przykre.
6 komentarzy:
Światłocień mi trochę nie gra. Poza tym, nie wiedzieć czemu, okładka przywodzi mi na myśl szynkę walichnowską.
To zapewne kolejny level dla czytelników, ktorzy przebrnęli przez "Te sprawy". Sequel już przynajmniej nie gnuśnieje w krzokach, jeno zaprasza do kazamatów mroczniejszych uciech.
Kaganek szeks oświaty świeci nawet mocniej niż piwniczna sodówka, sądząc po cieniu.
Za to typografia w stylu 'melting jelly' zdaje się być nawet trafiona w tym przypadku. ;-)
Mrau, jaka pupa :D niestety nie nadrabia za całokształt okładki...
To zapewne kolejny level dla czytelników, ktorzy przebrnęli przez "Te sprawy". Sequel już przynajmniej nie gnuśnieje w krzokach, jeno zaprasza do kazamatów mroczniejszych uciech.
Kaganek szeks oświaty świeci nawet mocniej niż piwniczna sodówka, sądząc po cieniu.
Za to typografia w stylu 'melting jelly' zdaje się być nawet trafiona w tym przypadku. ;-)
Ja wiem, że trudno jest czasem nie oceniać książki po okładce, ale tak się składa, że czytałam i treść tudzież styl są na znacznie wyższym levelu ;) Mojej siostrze też się książka podobała, a w sumie baby jesteśmy, więc nas bardziej powinno odstraszać :P
Tytuł wpisu na blogu jest wyraźny: chodzi o najgorsze okładki, nie zaś o treść książki. Autor, Wojciech Pietrzak, określił autorkę blogu jako [cytuję]: zlewaczałą feministkę. To świadczy o jego poziomie kultury i płytkim intelekcie. Czytałam streszczenie książki. Możliwe, że jest ciekawa, ale okładka powoduje, że ręce i nogi się uginają, jest tandetna aż szczęka opada. A autor tego nie widzi?... Przykre.
Prześlij komentarz